Blaise Zabini siedział w swoim biurze i przeglądał kolejny
stos umów i innych papierów, które, jego zdaniem, jedynie zaśmiecały mu biurko.
Niestety, nie mógł się na niczym skupić, więc o wiele bardziej trafnym
stwierdzeniem byłoby to, że siedział i próbował odgonić od siebie nieprzyjemne
myśli, kłębiące się w jego umyśle. Odkąd tylko opuścił gabinet swojej
przyjaciółki, jego strach przed wyznaniem prawdy jeszcze bardziej się pogłębił.
Najbardziej obawiał się tego, że po tym, co jej powie wieczorem, nie będzie już
mógł się szczycić tym samym mianem względem niej. Wciąż na nowo układał w
głowie plan tego co i jak powiedzieć, w jaki sposób jakoś to wszystko wyjaśnić,
żeby go na starcie nie skreśliła, ale jak na złość nic nie było na tyle dobre,
by go nie pogrążyło. Było to dla niego o tyle trudniejsze, że doskonale
wiedział, jakie będą skutki jego czynu, a mimo to zdecydował się na zrobienie
tego, ślepo wierząc, że po jakimś czasie będzie mógł wszystko odkręcić. Sprawy
jednak nieco się skomplikowały, ponieważ nie zdołał przewidzieć nie tylko
własnej porażki uczuciowej, ale także niespodziewanego wyjazdu jego najlepszego
przyjaciela poza granice kraju. Początkowo cieszył się ze swojego, jak to
ujmował, „genialnego” planu, starannie przygotował sobie wszystko, czego
potrzebował, dopracował najmniejsze szczegóły, wziął pod uwagę wszystkie „za” i
„przeciw”, sądząc wtedy, że nawet mimo pewnych
niedociągnięć wszystko pójdzie gładko i tak jak trzeba. Ku jego
nieszczęściu okazało się, że zrobił to po to, by teraz po latach żałować tego,
że w ogóle na coś takiego wpadł. Wcześniej widział w tym naprawdę wielki sens,
który w obecnej chwili kompletnie się zatracił. Znalazł się w sytuacji bez
wyjścia i cholernie się bał. Hermiona była nie tylko jego najlepszą
przyjaciółką, ale też jedną z nielicznych osób, które mu pozostały po wojnie.
Szanował ją i kochał jak siostrę, zależało mu na tym, by była szczęśliwa i
bezpieczna, dlatego tak trudno było mu znieść myśl, że tak naprawdę zamiast ją
ochronić, ogromnie ją zranił. Może gdyby chociaż raczył jej cokolwiek
powiedzieć, albo lepiej, zapytać co o tym sądzi, to nie miałby takich wyrzutów
sumienia, jak teraz? Jednego był pewien – zrobił to z troski o nią i Draco, a
to, że potem wyszło troszeczkę inaczej…
Cóż, na to nie ma już żadnego usprawiedliwienia.
Po raz kolejny już tego dnia westchnął ciężko. Wstał z
krzesła, podszedł do jednego z najbardziej ulubionych mebli w jego biurze
(drugim był fotel), otworzył drzwiczki, wyciągnął szklankę i już miał nalać do
niej zawartość butelki stojącej obok, gdy nagle usłyszał dźwięk otwieranych
drzwi. Zamarł w bezruchu, zdziwiony tym, że ktoś wchodzi bez pukania, co było
rzeczą dość niecodzienną, gdyż jedynymi osobami, które miały na to przyzwolenie
była Hermiona, aktualnie znajdująca się w swoim gabinecie, a także…
- Draco.
- Cześć Diable! Widzę, że serio wziąłeś sobie do serca moją
wiadomość. – to mówiąc, Draco wskazał ruchem głowy na przedmioty stojące przed
Zabinim.
Blaise spojrzał na butelkę i szklankę, po czym przeniósł
wzrok na uśmiechniętego blondyna i również się uśmiechając, odpowiedział:
- No przecież, że tak!
- Jasne, jasne. A ty co, będziesz tak stał, czy przywitasz
starego kumpla?
Brunet już bez słowa podszedł do Draco i uścisnął go,
klepiąc po plecach.
- Dobrze cię widzieć, stary. Gdzieś ty się podziewał tyle
czasu? Kurna chata, nawet opalony jesteś! Co prawda mi nigdy nie dorównasz… Ale
jak na ciebie to i tak wielki wyczyn!
- Haha, no bardzo zabawne Zabini. Przecież mówiłem ci, że
wybieram się do wuja, który mieszka w Barcelonie. Zresztą pisaliśmy trochę
listów, nie pamiętasz?
- Ach, człowieku, to było takie wieki temu! Zresztą, czemu
stoimy? Siadaj i opowiadaj, co się u ciebie działo przez ten czas? – Blaise
pokazał blondynowi fotel po drugiej stronie pomieszczenia, sam zaś wyciągnął
drugą szklankę, nalał porządną ilość Ognistej do obu i również zajął swoje
miejsce.
- Właściwie, co tu dużo mówić. Jak dobrze wiesz, nie była to
wycieczka ani krajoznawcza, ani tym bardziej turystyczna. Pojechałem tam, bo
musiałem poukładać cały ten burdel, jaki panował w mojej głowie po tej
cholernej wojnie. Mój wuj okazał się świetnym słuchaczem, zważając na fakt, że
jest zawodowym psychoanalitykiem. Na początku strasznie sceptycznie
podchodziłem do wszystkiego, co mówił, ale później, jak się nad tym
zastanowiłem, to stwierdzałem, że faktycznie ma rację, a to, co mówi, ma sens.
Z każdym dniem było lepiej i choć nie zawsze było łatwo, to jakoś ogarnąłem.
- Trochę długo zajęło ci to… ogarnianie. – Blaise upił łyk
trunku i spojrzał uważnie na przyjaciela.
- Tak, to prawda, ale czego innego można się było spodziewać
po zimnym dupku z wypranymi doszczętnie emocjami? – lekkość, z jaką blondyn
wypowiedział to zdanie wprawiła Zabiniego w spore zdziwienie, jednak starał się
nie dać tego po sobie poznać. Pokiwał jedynie głową na znak zgody i po raz
kolejny zamoczył usta w zimnej whisky.
- A jak tam sprawy uczuciowe? No wiesz, minęło trochę czasu,
a słyszałem, że Hiszpanki są naprawdę gorące. – brunet uśmiechnął się znacząco.
- Gorące? Cóż, może i tak, nie wiem, nie próbowałem.
- Słucham? Chcesz mi powiedzieć, że siedząc w Hiszpanii
przez trzy lata, Wielki Pan Malfoy-Łamacz Kobiecych Serc i Największy Podrywacz
Hogwartu nie miał kobiety? Nie wierzę.
- Możesz wierzyć lub nie, twoja sprawa, ale tak było. To
trochę dziwne… Zresztą, od początku wojny całe moje życie jest chyba jednym
wielkim żartem. Właściwie nawet nie wiem, jak miałbym ci to wytłumaczyć, bo sam
tego nie rozumiem ani trochę. – wyraz twarzy blondyna mówił, że naprawdę jest
to bardziej skomplikowane, niż się może wydawać.
- Co masz na myśli?
- Nie chodzi o to, że nie miałem żadnej styczności z
kobietami, co to to nie. Poznałem ich dość sporo, niektóre nawet zainteresowały
mnie bardziej, jednak z żadną nie wyszło tak naprawdę nic. Trzy razy miałem
tak, że kiedy zaczynało mi choć trochę zależeć, a cała reszta też układała się
dobrze, to nagle włączała mi się taka jakby blokada. Nie patrz tak na mnie,
mówiłem, że tego nie rozumiem. Po prostu coś wewnątrz mnie zakazywało mi
angażowania się w sposób emocjonalny względem tych kobiet. Jedyne, na co mogłem
sobie pozwolić to pocałunki. Z żadną z nich nie poszedłem do łóżka, nie mówiąc
o jakichkolwiek innych uczuciach.
- Blokada powiadasz? – Draco tylko kiwnął głową, nie mając
pojęcia, że pytanie jego przyjaciela miało podwójne dno.
Zapadła cisza, podczas której Blaise intensywnie myślał nad
tym, co przed chwilą usłyszał. Jeśli to, co mówi Malfoy jest prawdą, może to
oznaczać tylko jedno… „Dałem dupy, ale
jest nadzieja!”
Draco patrzył przenikliwym wzrokiem na Zabiniego, jednak nie
wyczytał niczego niepokojącego z jego twarzy. Odetchnął, napił się i
powiedział:
- A ty? Jak tam twoje sprawy z kobietami? Albo może
powinienem zapytać: z tą kobietą? -
firmowy uśmieszek złośliwości wpełzł na jego usta, przyprawiając tym samym
Blaisa o zadławienie się pitym alkoholem.
- Nijak. – odpowiedział w końcu, gdy przestał kaszleć na
wszystkie strony.
- Chcesz mi powiedzieć, że Wielki Pan Zabini-Łamacz
Kobiecych Serc i Drugi Największy Podrywacz Hogwartu nie ma kobiety? –
uśmieszek Draco, o ile to możliwe, stał się jeszcze bardziej złośliwy.
Brunet przeklął się w duchu za te wcześniejsze
sformułowania. No ale skąd mógł wiedzieć, że jego własne słowa zostaną użyte
przeciwko niemu? Zastanowił się chwilę nad odpowiedzą, po czym sprzedał sobie w
myślach porządnego placka w czoło. „Przecież
to Malfoy. Po przeżyciach czy nie, to nadal pieprzony Malfoy.”
- Jak widać… - powiedział trochę niepewnie, ale po minie
blondyna wiedział, że taka odpowiedź go w ogóle nie satysfakcjonuje. Znowu
westchnął ciężko i z poważnym wyrazem twarzy ponownie się odezwał – Słuchaj, to
była jej decyzja… Nie mogę jej do niczego zmuszać. Musi mnie serio nienawidzić,
skoro nawet spotkania z Biancą aranżowane są poprzez… jej przyjaciółkę. – w
porę ugryzł się w język.
- Jak to? Więc nie widzieliście się od tamtego czasu?
- Niestety nie. Ale cieszę się, że chociaż mogę widywać
Biancę. Nie wiesz nawet, jakie to dla mnie ważne.
- Mogę się domyślać, ale z drugiej strony nic dziwnego, w
końcu to twoja córka, więc coś byłoby nie halo, gdybyś nie mógł. A właśnie, jak
ona się miewa? Pewnie jest już duża. – Draco uśmiechnął się na wspomnienie
swojej chrześnicy, którą ostatni raz widział przed wyjazdem, nie licząc
oczywiście zdjęć przesyłanych mu przez jej matkę.
- A i owszem. Jest praktycznie taka jak ja, tylko oczy ma po
mamie. No i karnacja trochę jaśniejsza od mojej.
- Pewnie jesteś dumny. – Blaise nie usłyszał nutki smutku
ukrytej w tym zdaniu.
- Jak cholera. Na szczęście widuję się z nią na tyle często,
że nie omija mnie nic ważnego.
- To znaczy? Jak często?
- Trzy-cztery razy w tygodniu, plus jeden weekend w miesiącu
jest u mnie. Poza tym to też w święta, no i zabieram ją kiedy wyjeżdżam gdzieś
na urlop. Stary, ona jest taka kochana! Złośliwa trochę też, tak samo jak
uparta.
- Pewnie ma to po mamusi.
- Pewnie tak…
- Zabini? - zaczął
blondyn czekając na jakąkolwiek reakcję bruneta. Gdy ten popatrzył na niego
pytającym wzrokiem, powiedział – Dlaczego o nią nie zawalczysz? Minęło już tyle
czasu, a ty pewnie nadal nawet nie wiesz, czemu odeszła. – Blaise już chciał
zaprzeczyć, jednak Draco sprawnie go uciszył patrząc na niego wzrokiem tak
przenikliwym, że aż ciarki przeszły mu po plecach. – Radzę ci, żebyś nie tracił
czasu na ceregiele, póki nie jest za późno, a Ginny jest jeszcze Weasley .
Ostatnie słowa Malfoy’a sprawiły, że Blaise na chwilę
przestał oddychać. Ta informacja dotarła do jego mózgu w zawrotnym tempie,
niemalże powalając go na kolana. Gdyby stał, momentalnie przewróciłby się z
wrażenia na ziemię. Popatrzył z nieokiełznanym strachem w oczach na przyjaciela
i przez chwilę nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. To, co czuł rano
widząc Hermionę, nie mogło się równać z bólem, jaki czuł w tej chwili w swoim
sercu. Przecież to niemożliwe… Dlaczego o niczym nie wiedział? Dlaczego nawet
nie przyszło mu takie coś do głowy? Czy był tak pogrążony w swojej uczuciowej
żałobie, że nie dopuszczał do siebie myśli, iż ona, w przeciwieństwie do niego,
mogła sobie kogoś znaleźć? Kogoś, kto byłby dla niej lepszym, a może
łatwiejszym wyborem? Że mogła zwyczajnie pójść na przód, podczas gdy on nadal
stał w miejscu? A może wciąż żył złudną nadzieją, że w końcu do niego wróci i
będą mogli żyć szczęśliwie, we trójkę, tak jak to powinno być od zawsze? Nie.
Ona nie mogła… Nie może tego zrobić. Nie może, bo… Bo to jest jego Ginny.
- Blaise? – nietypowo łagodny głos Draco wyrwał bruneta z
rozmyślań. Popatrzył na niego z wciąż wymalowanym szokiem na twarzy. Jeszcze
przez kilka sekund nic nie mówił, po czym zerwał się z miejsca i wybuchnął
niekontrolowaną złością pomieszaną z bólem i rozgoryczeniem:
- Ślub?! Czy ty sobie jaja robisz?! Jaki, kurwa, ślub?! Jaka
„jeszcze Weasley”?! Nie no to jest
jakiś żart! – zaczął chodzić nerwowo po całym biurze, trzymając się za głowę.
Nie potrafił w tym momencie myśleć racjonalnie, wszystkie jego obawy, skrywane
przez ten cały czas i nigdy nie wytłumaczone nawet przed nim samym, zostały
zawarte w tym jednym, okropnym słowie.
- Uspokój się, na Salazara! – Draco podszedł do przyjaciela
i tak samo, jak on wcześniej Hermionie, położył mu silne dłonie na ramionach,
tym samym powstrzymując od chaotycznego chodzenia po pokoju i prawie wyrywania
sobie włosów z głowy.
Brunet popatrzył na niego i wtedy coś do niego dotarło.
Teraz już wiedział, a przynajmniej w dużej mierze zdawał sobie sprawę z tego,
jak musiała się czuć Hermiona. Jak ciężko musiało jej się żyć ze świadomością,
że miłość jej życia odeszła, nie zostawiając po sobie nawet jednego słowa
wyjaśnienia. Jak cholernie trudno musiało jej się wstawać codziennie rano z
łóżka wiedząc, że ten będzie tak samo pusty jak poprzednie. Dopiero teraz mógł
sobie wyobrazić, jak bardzo musiała oszukiwać nie tylko innych, ale przede wszystkim
samą siebie i jak wiele musiało ją to kosztować. Różnica polegała na tym, że u
niego to była decyzja jednej ze stron, podjęta świadomie, a nie podyktowana
przez kogoś z zewnątrz. Najgorsze jednak było to, że sprawcą jej cierpienia,
był on sam.
- Diable? – pytanie Draco po raz kolejny sprowadziło go na
ziemię.
Potrząsnął głową, jakby to miało pomóc odgonić nieprzyjemne
myśli, lecz wcale tak się nie stało. Zrezygnowany, bez słowa wrócił na fotel, a
blondyn tuż za nim. Dopiero wtedy zdecydował się odezwać:
- Wiesz, masz rację. Jestem cholernym dupkiem i jeszcze
większym tchórzem. Powinienem był zachować się jak facet, a nie jak dupa
wołowa. Powinienem też już dawno sobie wszystko z nią wyjaśnić. Ale przede
wszystkim: nie powinienem był w ogóle pozwolić jej tak po prostu odejść. Jestem
beznadziejnym kretynem, Smoku. Zniszczyłem życie nie tylko sobie, ale też jej… - po raz kolejny niczego
nieświadomy blondyn nie wyczuł podtekstu w ostatnim zdaniu.
- Nie mów tak. Każdy z nas popełnia błędy, na których się
albo uczy, albo nie. Jesteś inteligentnym draniem, zupełnie jak ja. Wiesz,
czego nauczyłem się będąc u wuja? – nie widząc chęci przerwania ze strony
przyjaciela, kontynuował – Tego, że każdy zasługuje na drugą szansę. Nieważne,
ile złego wyrządziłeś w przeszłości. Ważne, co zrobisz teraz, żeby to naprawić.
I wiesz co jeszcze? Jest tylko jedna różnica między nami.
- Jaka?
- Taka, że ja byłem Śmierciożercą, zabijałem, raniłem,
oszukiwałem, torturowałem i cierpiałem, a Ty nie, bo miałeś wybór, o którym ja
niestety mogłem jedynie pomarzyć. Ale gdybym go miał, to nie zrobiłbym jednej
rzeczy, którą zrobiłeś Ty. – odczekał chwilę, po czym popatrzył Zabiniemu
prosto w oczy – Nigdy nie dałbym odejść kobiecie, którą kocham i która uczyniła
mnie lepszym człowiekiem.
Te słowa sprawiły, że z jednej strony czarnoskóry mężczyzna
poczuł się, jakby dostał porządnego liścia prosto w twarz, a z drugiej obudziły
w nim wolę walki. Wiedział, że walka będzie trudna, ale wiedział też, że jest
warta wszelkich poświęceń. W końcu robił to nie tylko dla siebie, ale też dla
Hermiony i Draco, którym był to po prostu winien.
- Dzięki, Smoku. – uśmiechnął się blado – Naprawdę dobrze,
że wróciłeś.
- Jasne! Koniec użalania się, czas wziąć się do roboty. Ale
zanim do tego przejdziemy – tu wziął obie szklanki ze stolika, podszedł do
barku, w którym stała butelka Ognistej, nalał pokaźną ilość, wrócił na poprzednie
miejsce i podając jedną ze szklanek Zabiniemu, powiedział – W górę szkło,
wypijmy za błędy!
***
Hermiona szła powoli, napawając się ostatnimi promieniami
słońca, które powoli chowało się za horyzont. Do domu miała jeszcze dość spory
kawałek drogi, jednak nie przeszkadzało jej to w żaden sposób. Przed wyjściem z
pracy zamieniła swoje wysokie szpilki na o wiele wygodniejsze i bardziej
praktyczne baleriny, dzięki czemu mogła sobie pozwolić na dłuższy spacer.
Zrobiła to nie tylko ze względu na ładną pogodę, ale przede wszystkim po to, by
móc spokojnie pomyśleć o tym, co powiedział jej Blaise. Zawsze uważała, że
świeże powietrze dobrze wpływa na pracę mózgu, dlatego przez prawie cały dzień
starała się odganiać od siebie ten temat wiedząc, że na myślenie przyjdzie czas
później. Pierwsze i najważniejsze było to, że kompletnie nie wiedziała, o co
tak naprawdę chodzi. Blaise mówił do niej w tak zagadkowy sposób, że nawet ona,
jako jedna z najinteligentniejszych absolwentów Hogwartu, nie potrafiła tego
rozszyfrować. Pozostawała także kwestia listu, który obecnie znajdował się
bezpiecznie w jej torebce. Sam fakt, że w ogóle istniał, przyprawiał ją o spore
zdziwienie, nie mówiąc już o tym, że z tego, co powiedział Zabini, powinna go
była dostać dobry kawał czasu temu. Oprócz tego wciąż, jak bumerang, wracały do
niej słowa przyjaciela na temat tego, że miałaby go rzekomo znienawidzić.
Oszem, była trochę zła na niego, że tak z tym wszystkim nagle wyparował, ale
czy to jest powód do nienawiści? Nie rozumiała tego ani trochę i przez to jej
poirytowanie całą tą sytuacją wciąż rosło. Nigdy nie była osobą zawistną, co
prawda ludzie zadawali jej ból, ranili ją i pozbawiali nadziei, pastwili się i
wyśmiewali, ale byli też tacy, którzy sprawiali, że uśmiechała się i dawała radę
codziennie wstawać z łóżka, nawet mimo psychicznego dołka. Dlatego nauczyła się
albo wybaczać, albo po prostu nie rozpamiętywać przeszłości, która bądź co
bądź, nie była dla niej zbyt hojna w pewnych momentach. Nie tłumaczyło to
jednak nadal tego, skąd w ogóle wziął się taki absurdalny wniosek w głowie
bruneta. Wszystko było dla niej jedną, wielką zagadką, a ona siedziała w samym
jej środku, nie mając o niczym pojęcia. Westchnęła i postanowiła, że nie będzie
dłużej nad tym rozmyślać, bo inaczej przyprawi się o migrenę, której
kategorycznie nie znosiła. Skoro Blaise obiecał, że wszystko jej wytłumaczy, to
tak będzie. Poza tym jej wrodzona upartość nie pozwoli na to, by cokolwiek
zostało pominięte. Uśmiechnęła się i z tą myślą, dziarsko ruszyła w stronę ulubionej
kawiarni, by napić się gorącej czekolady. „Co
jak co, ale czekolada zawsze najlepsza na problemy.”
***
Zapadał już
zmrok, gdy dwójka najlepszych przyjaciół kończyła trzecią butelkę ich
ulubionego wyskokowego napoju. Była to również pora powrotu do domu.
- Dobra,
Smoczku, chyba dość już na dziś… Mamy przecież na to całą wieczność! Nooo…
Chyba, że zaś gdzieś zwiejesz.
- Nie bój żaby,
Diable. Nigdzie się nie wybieram. – to mówiąc, blondyn poklepał Zabiniego po
plecach i uśmiechnął się szeroko, co było widokiem dość niezwykłym.
Brunet pokiwał
głową na znak zgody i powoli wstał z fotela. Lekko się zachwiał, ale po chwili
udało mu się utrzymać równowagę. Spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę
22:00 i zamarł.
- Cholera
jasna! – wyrwało mu się, po czym nie zważając na zdziwionego jego zachowaniem
Malfoy’a, rzucił się w stronę stolika, na którym leżał jego telefon. Chwilę
mocował się z jego odblokowaniem, a kiedy wreszcie mu się to udało, wystukał
szybko krótką wiadomość i nacisnął „wyślij”.
- Do kogo
piszesz o tej godzinie? – zapytał Draco z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.
- Do…
Przyjaciółki. Obiecałem jej, że wpadnę do niej dzisiaj pogadać, ale przez ten
nasz mały melanż kompletnie o tym zapomniałem… Ona mnie zabije!
- Nie
dramatyzuj, na pewno nie będzie tak źle. Noo, chyba, że ta przyjaciółka ma rude
włosy i zabójczy temperament… - wcześniejszy uśmiech przerodził się w czystą
złośliwość.
- Nie, nie
pisałem do Ginny. Mówiłem Ci, nie rozmawiamy ze sobą, ale mniejsza z tym…
Chodźmy już, zanim ochrona wywali swojego szefa z jego własnego biura. – oboje
zaśmiali się, pozbierali swoje rzeczy i zgodnie wyszli z budynku.
Po drodze
Zabini otrzymał sms’a, który z jednej strony go w miarę uspokoił, a z drugiej przyprawił
o lekkie wzdrygnięcie.
Od: Hermi
Ok. Masz szczęście, że byłam na tyle
zmęczona, że usnęłam i nie zdawałam sobie sprawy z tego, która jest godzina.
Nie zmienia to jednak faktu, że jutro wycisnę z Ciebie wszyściuteńko… Do
ostatniej kropli krwi.
Śpij słodko i hermionowatych snów, Diabełku.
;)
„To będzie ciężka bitwa…” pomyślał i
wsadził telefon z powrotem do kieszeni. Pożegnał się z Draco, po czym oboje
teleportowali się do swoich domów.
__________________________________________________________________
Cześć i czołem!
Ciszę się ogromnie, że opowiadanie się podoba, mam nadzieję, że będzie tak dalej. :)
Słowa w Waszych komentarzach sprawiły, że urosło mi serce i chęć do dalszego pisania, za co bardzo dziękuję :*
Pozdrawiam i do następnego razu!
Silje.
Och, nie ogarniam dziś życia, za późno chyba wstałam ;c
OdpowiedzUsuńTak czy siak, musiałam przeczytać rozdział dwa razy, żeby w ogóle się w tym wszystkim połapać. Rada na przyszłość : Nie czytaj rozdziałów zaraz po przebudzeniu. Zapisz.
Ale wracając: Coraz bardziej mnie intrygujesz i odważę się nawet przyznać, że sporo myślę o tym opowiadaniu. Co się wydarzy ? Czo ten Dracze ? CO JEST W TYM CHOLERNYM LIŚCIE ?
Draco, cóż, widać że facet się zmienił. Być może to wpływ Barcelony, być może ktoś inny. Jeśli chodzi o Herm, Bogu dzięki za jej cierpliwość. Ja rozerwałabym tą kopertę od razu. Blaise. Też nie ma dobrze. Rzadko widuje się z córką, z Ginny nie ma kontaktu.
Każde z nich ma własne problemy i właśnie to nadaje Twojej opowieści niepowtarzalny charakter.
I wcale nie łączę uwielbienia do Twojego talentu, z uwielbieniem dla Twojego zdjęcia profilowego i Paramore, wcale a wcale.
Soł... Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i poznania prawdy. Przynajmniej w w większym stopniu.
Pozdrawiam,
Mad.
Rozdział fajny, intryguje mnie całe twoje opowiadanie. Jestem ciekawa co w liście, no i mam nadzieję, że nasi się spotkają i no... :D hehehe
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nexta.
Blaise to tłuk. Kocha Ginny, ale o nią nie zawalczy. Rili?
OdpowiedzUsuńTeż bym sobie pojechała do Barcelony. Albo gdziekolwiek, byle dalej od mojej cudownej szkoły.
Ta Hermiona jest strasznie cierpliwa, 'c nie? Gdybym była na jej miejscu, to wyciągnęłabym Blaise'a za krawat (o ile go ma) i wycisnęłabym z niego wszyściutko.
Przyjemnie się czytało ten rozdział. I nie słuchaj Mad.- czytanie takich świetnych opowiadań rano jest wskazane i nawet zdrowe.
Ja chcę wiedzieć, co jest w tym liście. Tu i teraz <3
Ściskam, em.
Jest zdrowe, o ile nie czytasz go dziesięć sekund po przebudzeniu, w dodatku nie ogarniając życia ;o
UsuńA już myślałam, że dowiem się, co Diabeł przeskrobał. Rozdział jednak jest na tyle wspaniały, że jakoś to przeżyje. Opowiadanie naprawdę wciąga i co do tego, że później będzie jeszcze lepsze nie mam wątpliwości :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Wreszcie znalazłam czas, żeby wpaść na twojego bloga i jestem mile zaskoczona, bo strasznie mi się podoba, a to dopiero początek! Intryguje mnie ta historia i przypadł mi do gustu Twój styl pisania, oby tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńChcę też poinformować, że dodałam się Cię do polecanych na moim blogu, na którym również pojawiła się nowa notka. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny, Charlie. xo
zapraszam na II część i liczę na szczerą opinię :) http://dilectioprohibitum.blogspot.com/
Znalazłam Twoje opowiadanie przypadkiem i jestem zachwycona jest naprawdę fajne i ciekawe. Karola
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńSMS Hermiony był świetny.
Jestem bardzo ciekawa jak przebiegnie jej rozmowa z Diabłem
Odnoszę wrażenie, że Blaise sobie mocno nagrabił.
Wydaje mi się, że Draco nie pamięta co go łączyło z Mioną.
Mam nadzieję, że już wkrótce wyjaśnisz o co chodzi.
Jestem ciekawa co dalej.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Wpadłam na ten blog przypadkiem, szablon nie przypadł mi do gustu, ale opowiadanie jest fajne. Trochę trudno było przeczytać wiadomość Draco, ale przebrnęłam. Pozdrawiam i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://precious-fondness.blogspot.com/
Muszę przyznać, że bardzo mnie ciekawi wątek Blaise'a i Ginny. Diabeł jest dzieciaty? Ciekawe jak się to rozegra.
OdpowiedzUsuń