18 lut 2014

Rozdział 1.



Dwudziestojedno-letnia kobieta siedziała za biurkiem w swoim przytulnym, a zarazem bardzo przestronnym gabinecie, przeglądając stos papierów i wycinków oraz sprawdzając co jakiś czas swoją skrzynkę mailową. Co prawda mogła używać do tego swojego mag-booka, jednak zdecydowanie wolała mugolskie laptopy i zwykły Internet. Ubrana była w gustowną, czarną garsonkę, a także białą bluzkę zapinaną na guziki i spódnicę do kompletu, sięgającą jej przed kolano. Z kolei na nogach miała wysokie szpilki tego samego koloru, co garsonka. Siedziała tak, skupiona na łączeniu odpowiednich fragmentów wywiadów ze zdjęciami do kolejnego numeru magazynu, gdy nagle usłyszała dość głośną wymianę zdań, dobiegającą z korytarza. Nie zdążyła nawet dobrze się odwrócić by wstać, gdy wtem do gabinetu zamaszystym krokiem wszedł wysoki brunet, ubrany w ciemne jeansy i jasną koszulę.
- Proszę tam nie wchodzić! – zaraz za mężczyzną do gabinetu wbiegła młoda dziewczyna, lekko potykając się o swoje dość wysokie, szare szpilki. Gdy dostrzegła swoją szefową, jej buzia poczerwieniała jeszcze bardziej. Poprawiła szybko ołówkową sukienkę przed kolano i już chciała zacząć mówić, lecz brunet ją uprzedził.
- Herm! Co ty masz za niewykwalifikowaną obsługę?! Przez całe 5 minut próbowałem wytłumaczyć tej dziewczynie, że ma mnie wpuścić, ale ona się upierała, że nie ma takiej opcji!
- Bo to prawda! Dostałam wyraźne polecenie, żeby nikogo teraz nie wpuszczać, bo pani dyrektor jest bardzo zajęta!
- Że co?! Że niby ja jestem NIKIM?!
Tę zażartą kłótnię przerwał perlisty śmiech Hermiony, która nie mogła dłużej wytrzymać. Dwójka stojąca przed nią nie bardzo wiedząc, co zrobić, zamilkła.
- Blaise, mój drogi, nie dziw się, że Natalie cię nie wpuściła. To prawda, że zabroniłam jej wpuszczać kogokolwiek, ponieważ pracuję, a sam dobrze wiesz, jak bardzo nie lubię, kiedy ktoś mi przeszkadza. Oczywiście, Natalie jako moja nowa pomoc nie do końca jeszcze zna tych, którzy mogą wejść bez pozwolenia.
- Jak to nowa pomoc? A co się stało z Mel?
- Po roku ciągłej pracy  w końcu udało mi się ją wysłać na urlop, więc Natalie ją zastępuje.
- Ach, rozumiem. – Blaise spuścił trochę z tonu, odwrócił się w stronę Natalie i uśmiechnął się życzliwie – Wybacz, mała, nie wiedziałem.  Ile tu już pracujesz? Nie widziałem Cię wcześniej.
- D-Dwa tygodnie, proszę pana. – odpowiedziała  nieśmiało szatynka, rumieniąc się pod wpływem wzroku bruneta.
- Oj, nie mów do mnie proszę pana, no błagam! Jestem Blaise Zabini, dla znajomych Diabeł, więc następnym razem nie panuj mi, bo przez to czuję się taki stary! – lament Zabiniego wzbudził w obu kobietach atak śmiechu.
- Dobrze już, koniec tej zabawy. Nat, mogłabym cię prosić, żebyś zrobiła nam to twoje super smaczne latte? – powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się przyjaźnie do dziewczyny.
- Ależ oczywiście! – to mówiąc Natalie także się szeroko uśmiechnęła i opuściła gabinet.
Gdy drzwi się zamknęły, Zabini podszedł do Hermiony i uścisnął ją na przywitanie, po czym zajął miejsce na fotelu stojącym po lewej stronie pomieszczenia, przy dość pokaźnej biblioteczce. Na drugim fotelu, oddzielonym od pierwszego szklanym stolikiem, usiadła kasztanowłosa.
- Więc, co cię do mnie sprowadza Blaise?
Brunet nieco się spiął, jednak nie dał tego po sobie poznać. Uśmiechnął się łobuzersko i odpowiedział:
- Jak to co? Przyszedłem odwiedzić jedną z najpiękniejszych kobiet w całym Londynie i, jak się cudownie składa, moją najlepszą przyjaciółkę jednocześnie!
Hermiona uśmiechnęła się nieco pobłażliwie, jednak z grzeczności nie skomentowała tej wypowiedzi. W między czasie Natalie przyniosła im kawę, kładąc ją na stoliku i pospiesznie wychodząc. Każde z nich upiło łyk parującego płynu, po czym kasztanowłosa znów się odezwała:
- Jak znam życie, to nie jesteś tutaj tak całkiem przypadkowo. – utkwiła w nim swój przenikliwy wzrok i czy brunet chciał, czy nie, właśnie stanął na przegranej pozycji.
Jego entuzjazm znacznie zmalał, a czoło przyozdobiła lekka zmarszczka, świadcząca o tym, że intensywnie nad czymś myśli. W istocie tak było. Bo niby jak ma powiedzieć tej kobiecie, że ktoś, o kim starała się zapomnieć tyle lat, nagle wraca do miasta? Jak miał pogodzić ich widywanie się, które było niemożliwe do obejścia, chociażby ze względu na to, że posiadali wspólnych przyjaciół? Jak miał przyznać się do tego, co zrobił parę lat wstecz, a czego sutki okazały się być bardziej dramatyczne niż się spodziewał? Jak miał stawić czoła temu, co mógł w niej na nowo obudzić, a od czego usilnie starał się ją uchronić? A przede wszystkim: jak miał to powiedzieć, żeby jej nie zranić i jednocześnie nie stracić?
- Blaise? – czekoladowooka, nieco zaniepokojona jego milczeniem, postanowiła się odezwać. Jej również udzieliło się napięcie, które zapanowało po jej ostatniej wypowiedzi.
- Merlinie, Miona, ja nie wiem jak mam Ci to powiedzieć… - zaczął brunet i gdyby wiedział, jakie myśli wywoła tym zdaniem w głowie Granger, ugryzłby się w język tysiąc razy.
- Jesteś chory?! Matko kochana, Blaise, ja nie wiedziałam, ja… Ale to nic poważnego, prawda? – Hermiona poderwała się z miejsca i zaczęła nerwowo chodzić po gabinecie w tę i z powrotem. – Można to leczyć? To nie żaden nowotwór? Potrzebujesz pieniędzy?
- Herm…
- Ale jestem głupia! Przecież masz dobrze prosperującą firmę!
- Hermiono…
- A poza tym jesteś drugim najbogatszym człowiekiem w magicznym świecie, zaraz po…
- GRANGER! – Zabini nie wytrzymał, również podniósł się z fotela i zatrzymał krążącą kobietę kładąc jej silne ręce na ramionach.
- Och! – wyrwało się Hermionie, która popatrzyła nieprzytomnie na bruneta. Zajęło jej chwilę zanim się uspokoiła i pozwoliła mówić swojemu przyjacielowi.
- Usiądź. – powiedział spokojnie, co ta też uczyniła. Sam jednak nie zrobił tego, wręcz przeciwnie, podszedł do okna, znajdującego się po przeciwnej stronie i nie zaszczycając Hermiony nawet jednym spojrzeniem, oparł głowę o zimną szybę, wypuścił ciężko powietrze z płuc po czym wydusił z siebie zdanie, które od poprzedniego wieczoru spędzało mu sen z powiek.
- Draco wrócił do Londynu.
Świat jakby nagle się zatrzymał. W jednej chwili wszystko przestało istnieć, został tylko niewyraźny obraz mężczyzny stojącego przy oknie i mówiącego coś, czego przecież nigdy nie miała usłyszeć. Coś, czego usłyszeć nie chciała. Ta informacja w jednej sekundzie zniszczyła wszystko, co stworzyła przez trzy lata. Wszystkie wspomnienia, których chciała się pozbyć, które, jak sądziła, zamknęła szczelnie na dnie serca, nagle jakby ją przechytrzyły. Dosłownie ukradły klucz do klapy w podziemiach umysłu i jednym, sprawnym ruchem sprawiły, że wydostały się na zewnątrz, zalewając ją ogromną falą bólu i żalu. Przez chwilę czuła się, jakby nie mogła oddychać, jakby puszysty, biały dywan w gabinecie zniknął razem z podłogą, przyczyniając się tym samym do jej upadku ze znacznej wysokości. Żołądek podszedł jej do gardła, tworząc w nim ogromną kulę, która uniemożliwiała jej wyduszenie z siebie najcichszego dźwięku. Patrzyła przed siebie nie widzącymi niczego oczami. Krew odpłynęła z jej twarzy, poprzez co czerń jej  garsonki stała się jeszcze bardziej wyraźna. Nie chciała tego, z całego serca pragnęła zatrzymać to niekontrolowane zachowanie, jednak nie potrafiła. Chciała być silna i twarda, chciała pokazać, że jest ponad to. Była pewna, że jeśli kiedykolwiek usłyszy jakąkolwiek informację na temat tego człowieka, to będzie w stanie nad sobą panować, być obojętną i przyjąć to do siebie niczym wzmiankę na temat pogody. Prawda okazała się być jednak zupełnie inna od jej oczekiwań. Był to ogromny cios nie tylko dla jej serca, ale również dumy. Bo przecież tyle razy podkreślała, że to już skończony temat, że to już za nią, że z tym definitywny koniec…
Nie poczuła nawet, kiedy Zabini ją objął, nie wspominając o fakcie, kiedy się w ogóle przy niej znalazł. Zacisnęła delikatne ręce na swojej spódnicy, gniotąc ją mocno. Kiedy pierwszy szok minął, odsunęła od siebie bruneta i patrząc mu w oczy, zapytała:
- Ale jak to?
Wiedziała, że nie było to zbyt mądre pytanie, ale w tym momencie jakoś nie szczególnie ją to obchodziło. Zabini wyprostował się, wypuszczając tym samym Hermionę z objęć, przetarł otwartą dłonią swoją twarz i z dziwnym grymasem na twarzy, odpowiedział:
- Sam nie wiem. Siedziałem wczoraj w biurze, gdy nagle przyszedł sms. Zdziwiłem się, bo nikt zazwyczaj nie pisze do mnie o tak późnej porze, no chyba, że Ty lub…
- Draco.
- Właśnie. Napisał, że wraca do domu na dobre. Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć… Chociażby ze względu na to, że się przyjaźnimy. No, a poza tym, to mogłabyś się niechcący natknąć na niego w Ministerstwie czy coś… Rozumiesz?
- Oczywiście. Cóż, właściwie to dziękuję ci za tę informację. Przynajmniej wyszłam na idiotkę tylko przed tobą, a nie, przykładowo, przed połową ulicy Pokątnej.
- Herm, nie wyszłaś na żadną idiotkę. Wiem doskonale, że Draco to dla ciebie trudny temat i twoja reakcja była jak najbardziej na miejscu. Nie sądziłem jednak, że przeżyjesz aż taki szok… Naprawdę mnie tym zaskoczyłaś.
- Domyślam się. Jak widać, potrafię nieźle udawać, że sobie z tym poradziłam. Szkoda tylko, że zaczęłam to robić przed samą sobą… - Hermiona spuściła wzrok, przełykając kulę goryczy, uformowaną w jej gardle.
Blaise spojrzał na nią i po raz kolejny pluł sobie w brodę, że był taki głupi w przeszłości. Przecież mógł z nią porozmawiać, jakoś ją uprzedzić, wyjaśnić, dlaczego i po co to robi… Mógł zrobić cokolwiek, a nie zrobił nic. Ale, jak to się mówi, mądry człowiek po szkodzie. „Co prawda, to prawda. Naważyłeś piwa, to je teraz chlej.” – pomyślał i po raz kolejny już tego dnia, wypuścił ciężko powietrze.
- Herm?
- Tak? – dziewczyna podniosła swój smutny wzrok na niego i wtedy już wiedział, że to, co zobaczył przed chwilą, było jedynie przedsionkiem do piekła.
- Bo widzisz… Jest coś jeszcze. Coś, przez co możesz mnie znienawidzić i wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak się stało, lecz jestem świadom tego, że im dłużej będę to przed tobą ukrywał, tym będzie gorzej. Do tej pory było mi łatwo, bo Smoka nie było w pobliżu, ale z racji tego, że wrócił do domu i, że najprawdopodobniej  w końcu go spotkasz, to nie mam innego wyjścia.
- O co chodzi, Blaise?
- Z tym waszym rozstaniem… To nie do końca było tak. Zrobiłem coś… - przerwał na chwilę, szukając właściwych słów, ale jak na złość, nic nie było na tyle odpowiednie, by nie dawać mu poczucia beznadziejności w całej tej sytuacji.
- Co zrobiłeś? – o dziwo ton głosu Hermiony był nader spokojny.
- Po pierwsze, nie dałem Ci tego. – odwrócił się lekko i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni zieloną kopertę. Podał ją dziewczynie i nie zważając na jej zdziwienie oraz nie czekając na jakiekolwiek pytanie, mówił dalej – To jest list, który Draco napisał do ciebie, zanim odszedł. Ten prawdziwy list.
- Jak to: ten prawdziwy? Przecież zostawił mi niesłychanie zdawkową karteczkę z napisem: „Przepraszam, musiałem to zrobić. Draco.”! Blaise, co ty chrzanisz? O co tu w ogóle chodzi? – spokój dziewczyny przerodził się najpierw w dezorientację, a ta z kolei w złość.
Nie miała kompletnie pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Jaki list? Co takiego się stało? I dlaczego Zabini uważa, że mogłaby go znienawidzić? A przede wszystkim: co on tak właściwie zrobił?
- Domyślam się, że jesteś, delikatnie powiedziawszy, wkurzona i zdezorientowana, bo nie wiesz, o co mi chodzi, ale spokojnie, wszystko Ci wytłumaczę. Sądzę jednak, że najpierw powinnaś przeczytać w spokoju ten list, a dopiero później wysłuchać tego, co mam ci jeszcze do powiedzenia. Co powiesz na to, żebym wpadł do ciebie dziś wieczorem?
- Dobrze. – odpowiedziała zrezygnowana.
- Świetnie. W takim razie będę u ciebie koło 20, może być?
- Tak, powinnam być już w domu. Rozumiem, że teraz już wychodzisz?
- Niestety. Moje biuro też potrzebuje szefa, a i tak zasiedziałem tu dłużej, niż planowałem. Wiem, że pewnie jesteś na mnie wściekła, bo przyszedłem, nagadałem ci jakichś dziwnych rzeczy, zasiałem masę pytań w twojej głowie, ale naprawdę, musiałem. Odkąd tylko przeczytałem wiadomość od Smoka, zastanawiałem się nad tym, jak mam w ogóle zacząć z tobą tą rozmowę. Przyznam bez bicia, że ciężko mi się o tym myśli, a co dopiero mówi, ale jestem ci to winien. Wiem, że zostawiam cię w punkcie zero, ale spokojnie, wyjaśnię ci to wszystko później.
- Na to liczę. – ton jej głosu nie był już tak ostry, jak chwilę wcześniej. Uśmiechnęła się do bruneta, podeszła do niego i przytuliła, na co on odpowiedział tym samym. Stali tak chwilę w ciszy, którą przerwała Hermiona, odsuwając się od niego i mówiąc – I nie waż się myśleć, że mogłabym cię znienawidzić. Nieważne, co zrobiłeś. Jesteśmy przyjaciółmi, a to jest dla mnie ważniejsze niż błędy przeszłości.
Zabini również się uśmiechnął i choć z całego serca chciał wierzyć, że faktycznie tak będzie, to nie mógł wyzbyć się nieprzyjemnego uczucia, że może być pierwszym człowiekiem, który obali tę zasadę.
- W porządku, w takim razie do później. – cmoknął ją jeszcze tylko w policzek na pożegnanie i opuścił gabinet.
Hermiona opadła ciężko na fotel i spojrzała na kopertę, którą wciąż trzymała w ręce. W jej głowie szumiało od przeróżnych pytań, ale postanowiła twardo, że zaczeka do wieczora na wyjaśnienia. Obiecała sobie również, że choćby miała stanąć na rzęsach, wyciśnie z Zabiniego dosłownie wszystko. Koniec z niedopowiedzeniami.

***

Młody arystokrata siedział w fotelu przy kominku, czytając właśnie jedną z wielu książek z jego zasobnej biblioteki, gdy do pokoju weszła jego matka. Stanęła obok niego i tylko patrzyła. Wciąż ogromnie cieszył ją fakt, że jej jedyne dziecko wróciło w końcu do domu. Co prawda zdawała sobie sprawę, że dla niego ten powrót mógł okazać się niezbyt przyjemny w pewnych kwestiach, jednak wolała na razie o tym nie myśleć. Przeczuwała, że mimo tego, iż będzie trudno, to sobie z tym poradzą. Nie liczyło się dla niej nic innego, prócz szczęścia syna, była gotowa siedzieć cicho dopóty, dopóki wszystko nie zostanie klarownie wyjaśnione. Wiedziała doskonale, że prędzej czy później zaczną się pytania, ale miała wystarczająco dużo czasu na przemyślane odpowiedzi. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyła, że blondyn przestał czytać i się jej przygląda.
- Mamo? – jego pytanie wyrwało ją z chwilowego zapomnienia. Poparzyła na niego i uśmiechnęła się.
- Tak, Draco?
- Nad czym tak intensywnie myślałaś?
- Och, nad niczym. Po prostu dalej nie mogę uwierzyć, że wróciłeś. Co ciekawego czytałeś? – sprawnie zmieniła temat, wskazując ręką na książkę spoczywającą aktualnie na kolanach młodego Malfoya. Ten wziął ją do ręki i z wręcz niezauważalnym rumieńcem na twarzy pokazał matce tytuł. – Duma i uprzedzenie? Nie wiedziałam, że lubujesz się w mugolskich książkach, synu.
- Cóż, znalazłem ją jakiś czas temu w moich rzeczach. Nie wiedziałem nawet, że ją mam. Nie mam pojęcia, skąd tak właściwie się wzięła. Na początku sceptycznie podchodziłem do tej powieści, wiesz, ta wielka miłość… Ale zaciekawiła mnie nie tylko pod względem fabuły.
- Tak? A co jeszcze Cię w niej zaintrygowało? – spytała Narcyza, choć w głębi duszy przewidywała, jaką odpowiedź uzyska.
- To głupie… - zaczął były Ślizgon lekko zmieszany, jednak kobieta przerwała mu szybko.
- Uczucia nie są głupie, Draco. Jeśli poczułeś cokolwiek, czytając tę książkę, to oznacza, że naprawdę wciągnąłeś się w opowieść, jaką zawiera i, że nie jest Ci obojętna.
- No tak… Wiesz, za każdym razem, kiedy zaczynam czytać czuję się tak, jakbym powinien był ją znać. To znaczy… Jakbym już kiedyś ją przeczytał, a do tego, jakby to było pod wpływem czegoś ważnego… Albo kogoś. No wiesz… Jakby ktoś mi ją polecił, ale nie był to byle kto, tylko osoba, która coś dla mnie znaczyła… Mówiłem, że to głupie. – westchnął.
- Nie prawda. To nie jest głupie. Może faktycznie tak było? Może tę książkę dał Ci ktoś, kogo znałeś, ale zatracił Ci się z nim kontakt?
- Nie sądzę. Chociaż… Nie wiem. To takie dziwne! Nie przypominam sobie, żebym znał kogokolwiek, kto mógłby czytać mugolskie książki, a do tego dać mi jedną z nich. Byłem w Slytherinie, a jak sama wiesz, takie rzeczy nie były tam na porządku dziennym. Ale pomijając już ten fakt, to co mi odpowiesz na to dziwne uczucie, że był to ktoś ważny?
Narcyza musiała wykazać się naprawdę silną wolą, by nie uśmiechnąć się szeroko, a przy okazji nie wyjawić tego, o czym myślała, kiedy weszła do salonu. Zamiast tego pogładziła Dracona po policzku i powiedziała, jak gdyby nigdy nic:
- Myślę, że to kwestia tego, że po prostu Twój światopogląd nieco się zmienił i nie przywiązujesz już tak nikłej uwagi do tego, co masz i kogo znasz. Wojna wiele zniszczyła, zatraciła nie tylko granice i statusy krwi, ale także niektóre znajomości. Nie możesz mieć pewności, że ten ktoś, kto dał Ci tę książkę, nie był wcześniej dla Ciebie tylko przelotną twarzą widywaną na korytarzu.
- Być może. No nic, nie będę się nad tym roztrząsał. Książka jest świetna i to jest najważniejsze. A teraz, jeśli pozwolisz, zostawię cię samą. Jak ci już mówiłem wcześniej, wybieram się w odwiedziny do Zabiniego. – to mówiąc wstał, odłożył książkę na stolik, po czym ucałował matkę na pożegnanie i ruszył w stronę hallu.
Narcyza podeszła do stolika i wzięła do ręki pozostawioną książkę. Dobrze wiedziała, skąd wzięła się w rzeczach jej syna, znała nawet pewien sekret dotyczący ostatniej strony, jednak póki co wolała tego nie wyjawiać.
- Wszystko w swoim czasie. – to mówiąc, odłożyła ją z powrotem na miejsce i ruszyła w stronę kuchni.


________________________________________________________
Hej!
Oto przedstawiam Wam pierwszy rozdział. Jest trochę zagmatwany, jednak o to właśnie chodzi. Myślę jednak, że tajemnica skrywana przez Zabiniego wyjaśni się w przyszłym rozdziale, a jeśli nie, to w trzecim. Póki co oddaję Wam do oceny to, co jest. Mam nadzieję, że się spodoba no i, że ujrzę jeszcze jakieś komentarze. To naprawdę motywuje, zresztą, każdy z nas o tym wie. :)
Przepraszam również, że rozdział dopiero po takim czasie, ale moja praca trochę mnie ogranicza i nie mam zbyt wiele wolnego czasu, ale staram się jak mogę. :)
Pozdrawiam serdecznie!
Silje.

8 komentarzy:

  1. Fajny rozdział jak wcześniej wspominałam bardzo podoba mi się twój styl pisania. Interesująca fabuła. No to co lubię. Będę czytać i śledzić losy bohaterów. Jestem ciekawa co dalej. Życzę weny i czekam na nexta.
    hogwart-diary.blogspot.com zapraszam na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pech chciał, że czytając Twój rozdział byłam akurat w szkole. Miałam się brać za komentowanie, noale pani zarządziła sobie kartkóweczkę z fakturek. Normalnie rzygać ze szczęścia. No i, załamana swoim brakiem umiejętności do liczenia podatków, stwierdziłam, że napiszę komentarzyk w domu i oto jestem !


    Podoba mi się. Masz naprawdę poczytny styl pisania, te pogmatwanie o którym wspomniałaś, wcale nie ujęło temu rozdziałowi rozmachu. Wynagrodziłaś mi długie czekanie i to się liczy :)
    Blaise jest naprawdę zacny. Co prawda nie tak zacny jak mój kolega, który przyniósł sobie do szkoły słoik nutelli, słodkie bułeczki i nożyk, a następnie zaczął robić sobie kanapki, ale coś w nim tam błyszczy ;p
    Głupio postąpił, że ściemnił, ale i tak najbardziej jestem ciekawa co było w tym prawdziwym liście. Cholibka, umrę z ciekawości.
    Hermiona i Draco - cóż musiało się między nimi dziać. Nie mogę doczekać się ich konfrontacji.
    No i Dracze, czytacy Dumę i uprzedzenie. Doprawdy, magiczne zjawisko. Tajemnica ostatniej strony to też dość ciekawa kwestia. :)

    Pozdrawiam,
    Mad.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no powiem szczerze, że już się wciągnęłam. Uwielbiam historie, gdzie pojawia się mroczna tajemnica, która stopniowo jest odkrywana, więc tu masz u mnie ogromnego plusa :) Piszesz bardzo przyjemne i lekko, a i tematyka jest bardzo ciekawa, więc na pewno będę tu wpadać częściej :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, na pewno będę czytać ~Ag

    OdpowiedzUsuń
  5. Tajemnice. Lubię tajemnice.
    Jestem strasznie zaintrygowana. Chyba jeszcze w życiu się nie wciągnęłam tak w historię od pierwszego rozdziału :)
    Niestety nie mam wezy do komentarzy ;c Następny będzie ładniejszy obiecuję.
    Aaa. Gdzieś tam mi się mignęło, że zamiast "skutki" pisało "sutki", ale nie jestem pewna ;D
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział.
    Jestem bardzo ciekawa co zrobił Blaise.
    Wydaje mi się, że Narcyza wie, że Draco kiedyś był z Hermioną.
    Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
    Wspaniale opisałaś uczucia Hermiony, gdy Blaise wspomniał o Draco.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  7. Celnie operujesz słowem. Zwłaszcza opisy uczuć Hermiony bardzo mi się spodobały. A jednak ona i Draco mieli jakąś wspólną przeszłość. To bardzo intrygujące. Ciekawe jaka będzie treść listu.
    Proszę… spuść trochę z tej sentymentalnej nuty. Wiem, że tworzysz charakter Dracona po swojemu, ale naprawdę trudno go sobie w takim wydaniu wyobrazić.

    OdpowiedzUsuń